Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zamknij Zamknij

Informacje

Budynek Główny Miejskiej Biblioteki Publicznej

Chyba jednak koniarzem… – rzecz o Ludwiku Maciągu

"Gdy siedząc w szkolnej ławce słyszałem za oknem wiosenne rżenie koni,
to wiedziałem, co się dzieje.
Na stację kolejową w Białej Podlaskiej prowadzono ogiery…"

(Ludwik Maciąg)

W roku 2015 wydawnictwo ROSA PP wydało książkę Piotra Dzięciołowskiego, który postanowił przybliżyć czytelnikom jednego z najbardziej znanych współczesnych malarzy Ludwika Maciąga. Publikacja liczy już sobie klika lat, ale warto po nią sięgnąć bowiem mówi ona o wyjątkowej postaci – intrygującej, nietuzinkowej, legendzie polskiego współczesnego malarstwa. Postaci, która kochała konie, i konie malowała.

Pasją autora książki, znanego dziennikarza i fotografa, Piotra Dzięciołowskiego są również konie. Z miłości do nich i do natury przeniósł się on z miejskiego gwaru do zacisznego zakątka nad Bugiem. Z jego miłości do koni i sztuki powstało wiele książek łączących te dwa tematy. Jedną z nich jest publikacja „Nie był malarzem koni (Rzecz o Ludwiku Maciągu)”.

Do lektury – w słowie wstępnym – zachęca Stanisław Baj, profesor Akademii Sztuk Pięknych związany także z naszym regionem, który szkolił się pod wnikliwym okiem mistrza Maciąga.

Książka opowiada nie tyle o sztuce, ile o prywatnym życiu ze sztuką Ludwika Maciąga. Oczywiście niezwykle trudno byłoby rozdzielić malarza od swojej twórczości. Tym bardziej, że Ludwik Maciąg żył sztuką. Malował krajobrazy dla których porzucił miasto. Był artystą o szerokich horyzontach, nigdy jednak nie zapominał o pokorze w życiu i szacunku do innych. Swoim studentom pozwalał na poszukiwanie siebie.

Do Białej Podlaskiej sprowadził się z rodzicami, jako małe dziecko. Ojciec był żołnierzem 9 pułku stacjonującego w Białej. Dlatego też mały Ludwik marzył by zostać żołnierzem. Kochał konie. Miał w pamięci ojca przyjeżdżającego z pułku do domu konno.

Konno walczył też sam Ludwik wraz z akowcami „Zenona” – Stefana Wyrzykowskiego z niemieckim okupantem. Wojna wywarła na młodym chłopaku ogromne piętno. Długo nie mógł zapomnieć tragedii likwidacji bialskiego getta i okrucieństwie Niemców. Postanowił zawsze być uczciwym człowiekiem. Po wojnie pracował w stadninie janowskiej jako masztalerz. Po ukończeniu studiów na krakowskiej (potem warszawskiej) ASP poszukiwał swojego stylu w malarstwie. Był w tym swoim stylu osamotniony, a na pewno odmienny od pozostałych współczesnych malarzy. Odmienność wśród twórców jest często powodem zepchnięcia na margines życia artystycznego. Jednak autentycznym pozostaje ten artysta, który nie ulega modzie, ale konsekwentnie realizuje swoje ideały i pomysły.

Ludwik Maciąg malował konie, akty, sceny batalistyczne i krajobrazy. Jak sam mówił – zarabiał na tworzeniu ilustracji do książek, ale wypłynął dopiero projektując znaczki pocztowe. Projektował także gobeliny. Zafascynowany malarstwem Kossaka i jego końmi swoje wizje przenosił na płótno. Koń zajmował w jego życiu ważne miejsce. W gruncie rzeczy jestem bardziej koniarzem niż malarzem – mawiał.

Książka zawiera wspomnienia ludzi blisko związanych z malarzem. Sprawne pióro Piotra Dzięciołowskiego sprawiło, iż książkę czyta się z zapartym tchem. O Ludwiku Maciągu opowiadają przyjaciele, rodzina, znajomi, uczniowie. Są to krótkie, fotograficzne wspomnienia. Często są rzutem oka na jakieś czasem mało istotne wydarzenie, w którym zapamiętali artystę jego przyjaciele.

Profesor kochał wolność. Ostry, wymagający a jednocześnie pełen ciepła pedagog był w oczach studentów uczciwy i sprawiedliwy. Wiele wspomnień z profesorem ma malarz Stanisław Baj, którego znajomość z uczelni przerodziła się w wieloletnią przyjaźń. Podobnie było z Agnieszką Kowalską, która w ramach pracy dyplomowej pisała o twórczości Ludwika Maciąga. Od pierwszej chwili nie było między nimi bariery.

Maciąg przyjaźnił się z wybitnym, znanym rysownikiem Szymonem Kobylińskim. Wraz z innymi artystami tworzyli artystyczno-towarzysko grupę zwaną Braćmi Łopieńskimi. Nie szczędzili sobie uszczypliwych komplementów, ale i wsparcia koleżeńskiego. W kręgu przyjaciół profesora Maciąga znalazł się Maciej Falkiewicz, dla którego ta zażyłość była jedną wielką przygodą.

Książka zawiera wiele wspomnień opisanych w sposób bardzo lekki, z nutką dowcipu. Jeśli ktoś nie zna osoby ani twórczości Ludwika Maciąga ta publikacja jest świetnym przewodnikiem w świat artysty.

Jakim był więc Ludwik Maciąg? Z opowieści kilkudziesięciu osób wyłania się sylwetka malarza mającego ogromny dystans do siebie i do swojej twórczości. Każdy ze wspominających miał swój udział w świecie artysty. Każdy z nich dołożył do tego świata cegiełkę. Każdy z nich opowiedział inną, swoją własną historię kontaktu z mistrzem. Każdy z nich miał inne spojrzenie i inne relacje z profesorem. Ażeby odkryć te relacje i poznać bliżej – prywatnie Ludwika Maciąga zapraszamy do Działu Wiedzy o Regionie po książkę, która być może odpowiedzią na pytanie: czy Maciąg był bardziej koniarzem czy malarzem koni.

Banery/Logo